czwartek, 11 kwietnia 2013

Fifty Nine.

Specjalny rozdział przetłumaczony przez OLĘ! ( @fetchingbiebs )
poprzednią tłumaczkę!

OSTRZEŻENIE! MOGĄ WYSTĄPIĆ TREŚCI +18



-Co ty tu robisz?
W chwili, w której go przed sobą zobaczyłam, wszystko wokół się zatrzymało, a słowa, które zamierzałam mu powiedzieć, całkiem wyleciały mi z głowy.
-Mi też miło cię widzieć - zakpiłam, krzywo się uśmiechając.
Najwyraźniej Justina to nie rozbawiło. Spojrzał na mnie spode łba, po czym potrząsnął głową.
-Nie powinno cię tu być - syknął. Wiedziałam, że próbuje ukryć swoją frustrację.
Spoważniałam, a z mojej twarzy zniknęły nagle wszystkie kolory.
-A to niby czemu? - spojrzałam na niego, mrużąc oczy.
-Bo to nie jest dla ciebie bezpieczne - odpowiedział, na co zakpiłam z tego, jak naiwny był w tym momencie.
Podniosłam brew, nie będąc pewna czy dobrze go usłyszałam.
-To nie jest dla mnie jakie?-Bezpieczne, Kelsey. Będąc tu, nie jesteś do cholery bezpieczna - syknął, a w jego glosie było czuć jad, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Żartujesz sobie ze mnie? - wstałam, znajdując się zaledwie pół metra od niego. - To nie jest dla mnie bezpieczne? - położyłam nacisk na ostatnie słowo z niedowierzaniem w głosie. - A co ze wszystkim poprzednimi razami, kiedy stałam dokładnie tutaj? - trzymałam ręce blisko ciała, obawiając się, że w innym przypadku nie powstrzymałabym się od uderzania nimi w jego tors.
-Byłem idiotą sądząc, że było inaczej. Byłem w ciebie tak zapatrzony, że nie widziałem czyhających tu na ciebie niebezpieczeństw - próbował zamaskować napięcie słyszalne w jego głosie.-Pierdolisz od rzeczy i dobrze o tym wiesz - warknęłam, kręcąc głową. - Dlaczego tak bardzo starasz się udawać, że nie zabija cię to od środka tak samo jak mnie?-Powinnaś odejść... teraz - stał jak posąg, ani odrobinę się nie ruszając. - Zanim ktokolwiek się zobaczy.-Nikt mnie nie zobaczy - odpysknęłam zirytowana. - Wybacz, że niszczę twoją wizję świata, ale nikt poza twoimi znajomymi i mną się tu nie pojawia.-I to zmieni się od dzisiaj. Nie chcę, żebyś zbliżała się do tego miejsca, rozumiesz? -  pytająco podniósł brwi. Kiedy nic nie odpowiedziałam, postanowił sobie pójść.I właśnie to zrobił. Zaczął iść w kierunku domu, trącając mnie ramieniem, gdy przechodził obok. Już miał zamiar wejść po schodach, kiedy szybko się odwróciłam i mocno chwyciłam go za przedramię, zanim całkiem zniknął mi z oczu.-Nie rób tego - wymamrotałam, próbując przedrzeć się do jego umysłu. - Nie możesz znów ode mnie odejść.Przez chwilę zapanowała cisza, podczas której Justin myślał nad moimi słowami. Oblizując usta, wyswobodził się z mojego uścisku.-Kelsey... - potrząsnął głową. - Zakończyłem to dla twojego dobra. Kiedy ostatnio sprawdzałem, nie pozwalałem ci tu przychodzić, więc lepiej już idź - wskazał palcem na drogę za mną.Pokręciłam głową.-Dlaczego jesteś taki uparty? Oboje wiemy, że nie chcesz, żebym odeszła.-Jesteś tego pewna? - spytał, a z jego twarzy nie można było odczytać żadnych emocji, przez co nie wiedziałam czy mówi poważnie czy nie.
-Tak, ponieważ... - odwróciłam wzrok. - Jeśli chciałbyś, żebym odeszła, już dawno byś to załatwił. No wiesz, nie tak trudno przerzucić mnie sobie przez ramię i gdzieś zabrać... - nawiązałam do naszego pierwszego spotkania i nim się zorientowałam, poczułam motylki w brzuchu.
Sama myśl o tym, że gdybym tamtej nocy nie weszła do lasu w poszukiwaniu Carly i nie poznałabym Justina była niewyobrażalna, bo okazało się to najlepszym, co mnie spotkało w życiu.
Gdyby tylko mógł zobaczyć jak bardzo go teraz potrzebowałam.
Justin po raz setny pokręcił głową, nie mogąc już dłużej wytrzymać mojej upartości.
-John! - krzyknął, zaskakując mnie swoim nagłym wybuchem.
John pojawił się po kilku sekundach z nadzieją w oczach, którą szybko zastąpiły zmarszczone brwi.
-Tak?
Biorąc krok w tył, żebym była bardziej widoczna, Justin spojrzał na mnie z powagą na twarzy, po czym kiwnął w moim kierunku.
-Zabierz ją do domu.
Mężczyzna spojrzał najpierw na Justina, a następnie na mnie. W jego oczach malowało się coś, czego nie mogłam dokładnie określić.
-Nie - warknęłam. - To nie będzie konieczne, John, bo gdyby naprawdę chciał się mnie pozbyć, sam by mnie stąd zabrał - wzruszyłam ramionami. - Nie, żeby to coś dało - łobuzersko się uśmiechnęłam - bo i tak tu wrócę. 
-Dlaczego musisz być taka cholernie uparta? - warknął, a w jego oczach pojawiła się frustracja.
-Oh, ja jestem uparta? - wskazałam na siebie. - Ja jestem uparta? - powtórzyłam z sarkazmem w głosie, po czym zakpiłam. - To ty nie przestajesz próbować mnie odepchnąć!
-Robię to, co dla ciebie najlepsze!
-Nie - syknęłam. - Robisz to, co dla ciebie najlepsze. Nigdy nie spytałeś czego ja chcę - oczy mnie zapiekły na myśl o tym, jak Justin zakończył wszystko między nami wcześniej tego wieczoru. - W jaki sposób to ma być dla mnie najlepsze?
-Będziesz bezpieczna!
-Nie chcę być bezpieczna! - krzyknęłam. - Chcę być z tobą! - wyrzuciłam ręce w górę, pozwalając wszystkim emocjom wyjść na wierzch.
-Cóż, to się nie stanie - wymamrotał, jakby próbując przekonać samego siebie. Usilnie unikał mojego wzroku, cały czas wpatrując się w niebo.
-Kochasz mnie? - spytałam, czując się tym wszystkim nieco przytłoczona.
-Co? - wreszcie oderwał oczy od chmur i spojrzał na mnie.
-Spytałam czy mnie kochasz?
Kiedy nic nie powiedział, zrobiłam w jego kierunku kilka kroków.
-Jeśli powiesz, że nie, to odejdę - obiecałam. - Powiedz, że mnie nie kochasz, a już na zawsze dam ci spokój.
-Kelsey... - warknął, ściskając czubek nosa.
-Odpowiedz mi - syknęłam.
Justin zacisnął szczękę.
-Nie mogę.
Słysząc jego słowa, coś ścisnęło mnie w żołądku.
-Dlaczego nie?
-Bo cię kocham, do cholery - potrząsnął głową. - I to się nigdy nie zmieni.

-Więc dlaczego... - spojrzałam na niego rozdrażniona. - Dlaczego wciąż mnie odpychasz?
-Nie chcę nas, wiedząc, że w każdej chwili coś może ci się stać.
Schyliłam głowę, a włosy opadły mi na twarz, po czym zatknęłam je za uszy i ponownie przeniosłam na niego wzrok.
-Pamiętasz jak mówiłeś, że chcesz, żebym była bezpieczna?
Przytaknął, wkładając dłonie do kieszeni.
-Jestem już bezpieczna - szepnęłam. - Czuję się przy tobie bezpieczna i wiem, że to brzmi dziwnie, ale... nie pytaj czemu, tak po prostu jest - oblizując usta, zrobiłam kolejny krok, kiedy zauważyłam, że chłopak nie ruszył się ani o centymetr. - Twój tata miał rację.
Justin zdezorientowany zmarszczył brwi, chcąc, żebym kontynuowała.
-Każesz sobie ranić ludzi, na których ci zależy, żeby móc się obwiniać o to, że odeszli - delikatnie się uśmiechnęłam, zauważając w jego oczach cień melancholii. - Zasługujesz na szczęście. Wszystko, co się dzisiaj wydarzyło, wymknęło ci się spod kontroli. Nie mogłeś przestać nawet, jeśli chciałeś.
-Obiecałem, że będziesz przy mnie bezpieczna - powiedział niskim głosem ze smutkiem w oczach. - A dziś prawie cię zabito - położył mi dłoń na policzku, po czym pogłaskał go kciukiem. - Wiesz, co by się ze mną stało, gdybyś zmarła? - urwał i zamknął, a po chwili otworzył oczy. - Nie byłbym w stanie z tym żyć... - zabrawszy rękę, włożył ją z powrotem do kieszeni. - I właśnie dlatego daję ci odejść.
-Justin... - zaczęłam smutno.
-Tacy jak nie pasują do takich jak ty. Zabijam ludzi, robię rzeczy nie do pomyślenia, podczas których ranię tych, których kocham - spuścił wzrok, kopiąc leżący przed sobą kamień. - Powinnaś mieć możliwość wyjścia z domu, nie musząc się martwić sprawdzaniem czy wokół nie ma nikogo, kto mógłby cię skrzywdzić - przełknął ślinę. - Muszę mieć pewność, że nic ci nie będzie - spojrzał w moim kierunku.
Podniosłam dłoń, po czym położyłam mu ją na karku, a nasze oczy się spotkały.
-Musisz przestać myśleć o wszystkich "ale" i o tym, co według ciebie jest dla mnie najlepsze - wymamrotałam. - To jedynie doprowadza cię do szaleństwa. Spójrz - żyję i oddycham. Czy nie to powinno się liczyć?
-Nie rozumiesz, że wszystko może się zdarzyć? - spojrzał na mnie ze sceptyzmem.
-Shh - potrząsnęłam głową, gładząc jego skórę kciukiem. - Powiedziałam żadnych ale, Justin. Przejmujmy się jedynie tym, co mamy teraz i naszą przyszłością. Wszystko jest wszystkim. Nie wiesz, co na nas czeka.
-Nie ma dla nas przyszłości - przygryzł wnętrze policzka. - Nie widzisz? Zawsze, bez względu na wszystko, przytrafia się coś złego. To zaaresztują mnie, to porwą ciebie, a wszystkie problemy z przeszłości wracają, żeby kopnąć nas w dupę... - w jego głosie było słychać, że gdyby chciał, mógłby tak wymieniać w nieskończoność.
-Jak możesz oczekiwać czegokolwiek dobrego, jeśli skupiasz się tylko na złych rzeczach? - spytałam z niedowierzaniem, opuszczając dłoń. - Czy ty w ogóle pamiętasz momenty, w których oboje byliśmy szczęśliwi?
-Oczywiście, że tak, ale to nie zmienia tego...
-Że się kochamy - dokończyłam za niego. - Jesteś najlepszym, co mi się przytrafiło i nie dam ci odejść. Nie pozwolę ci odepchnąć od siebie wszystkiego, na czym ci zależy tylko dlatego, że według ciebie to wszystko naprawi.


-Kelsey...
-Nie - powiedziałam pewnie, pokazując, że nie odpuszczę bez względu na to jego starania. - Przestań próbować przekonać samego siebie, że to wyjdzie nam na dobre, bo wiesz, że to nieprawda.
-Chcesz umrzeć? Naprawdę tego chcesz? - Justin spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Chcesz wiedzieć czego chcę? - spojrzałam mu w oczy. Kiedy nic nie odpowiedział, postanowiłam kontynuować. - Chcę ciebie - przygryzając wargę, zrobiłam krok w przód, przez co nasze ciała się zetknęły. - Kocham cię - szepnęłam, delikatnie głaszcząc jego skórę. Mogłam wyczuć, jak coś w jego postawie się zmienia.
-Kelsey... - zazgrzytał zębami, a jego jabłko Adama wolno powędrowało w dół i w górę. -  Nie rób tego.
Przysunęłam się jeszcze bliżej.
-Powiedz to - cicho mruknęłam, przygryzając wargę. Wiedziałam, że zaraz coś w nim pęknie.
Zamknął oczy, biorąc głęboki wdech.
-Ja... - urwał. - Ja też cię kocham.
Delikatnie się uśmiechając, stanęłam na palcach, po czym złączyłam nasze usta. 
Po chwili wahania pewnie naparł na moje wargi. Delikatnie przygryzłam jego dolną wargę, na co jęknął, dając mojemu językowi dostęp do środka. Kilka sekund później nasze języki zawzięcie walczyły o dominację.
Ujęłam jego twarz w dłonie, a on oplótł mnie ręką w pasie, przyciągając jeszcze bliżej. Lekko wbijając mu palce w policzki, pogłębiłam pocałunek, nigdy nie chcąc go przerywać.
Naśladując moje wcześniejsze działania, Justin chwycił mój kark ani na chwilę nie przestając całować. W każdym jego ruchu czułam miłość i desperacką potrzebę trzymania mnie jak najbliżej.
Zmierzwiłam mu włosy, ciągnąc za ich końce, na co chłopak jęknął mi w usta.
Oderwawszy się, Justin złączył nasze czoła. Oboje oddychaliśmy nierówno, a nasze klatki piersiowe poruszały się w szaleńczym tempie.
-Nie powinniśmy tego robić... - wyszeptał.
-Wcześniej jakoś nie narzekałeś - wytknęłam z łobuzerskim uśmiechem.
-Masz mnie - cicho się zaśmiał, po czym oblizał usta i spojrzał na moje. - Tak bardzo cię kocham... - musnął moje wargi. - Wiesz o tym, prawda?
Przytaknęłam.
-Też cię kocham  - przygryzając wargę, zaczęłam się wiercić. - Bez względu na wszystko, zawsze tu będę.
Krótko mnie pocałował, a następnie potrząsnął głową.
-Co ty ze mną robisz... - wymamrotał.
Ponownie złączyłam nasze usta, pozwalając dać upust naszym emocjom.

Objął mnie obiema rękami, poruszając ustami w tylko sobie znanym rytmie. Wydawało mi się, że cały świat się zatrzymał, a jedynym słyszalnym dźwiękiem były nasze ciężkie oddechy.
Zaczął sunąć ustami po moim policzku i szczęce, gdzieniegdzie delikatnie ssąc, po czym się odsunął. Splótł nasze palce, odwrócił się i wszedł po schodkach.
Wszedł, zamykając za sobą drzwi, a następnie skierował się do schodów prowadzących na pierwsze piętro, nawet nie zerknąwszy w kierunku dużego pokoju, żeby upewnić się, że siedzą tam chłopaki.
Kiedy weszliśmy do jego pokoju, Justin przyparł mnie do zamkniętych drzwi,
-Kocham cię.
Uśmiechnęłam się.
-Ja ciebie też.
Położywszy swoje dłonie po obu stronach mojej głowy, zaczął intensywnie wpatrywać mi się w oczy,  przez co stałam tak jak zahipnotyzowana. '
Schylił się, trącił nosem moją szyję i zaczął składać na niej mokre pocałunki, wędrując z jednej strony do drugiej.
Ściskając jego ramiona, gwałtownie zaczerpnęłam powietrza, czując jego język na swojej rozpalonej skórze. Przeniósł dłonie na moje biodra, aby utrzymać mnie w jednym miejscu, po czym złożył na moich ustach słodki pocałunek i nieco się odsunął. Chwytając koniec mojej koszulki, spojrzał mi w oczy, pytając o pozwolenie.
Przygryzłam wargę, bez wahania kiwając głową.
Justin podniósł materiał, ukazując kolejno mój brzuch i tors. Uniosłam ręce w górę, żeby mógł całkiem ją zdjąć i rzucić przez pokój.
Chłopak chwycił mnie za uda i podniósł, a moje nogi same owinęły się wokół niego w momencie, w którym zaczął iść.
Po chwili oboje opadliśmy na jego miękkie łóżko. Justin ułożył się tak, żeby za bardzo mnie nie przygniatać.

Zaczął sunąć ustami po mojej szyi, a następnie w kierunku piersi. Wplotłam mu palce we włosy, stanowczo pociągając, a z moich ust zaczęły wydobywać się coraz głośniejsze jęki.
Zjechał pocałunkami na mój brzuch, a gdy na niego spojrzałam, doszedł prawie do guzika moich jeansów.
Odpinając go jednym szybkim ruchem, zrobił to samo z rozporkiem, po czym podniósł się, żeby na mnie spojrzeć. Oblizał usta, gładząc mnie po policzku.
-Nie wiem czy będę w stanie przestać, jeśli będziemy to kontynuować, Kelsey... - szepnął z ustami tuż przy moich, przejeżdżając palcami po moim ramieniu, dobrze wiedząc co robiliśmy i dokąd to zmierzało.
-Może nie chcę, żebyś przestawał - odszepnęłam, ujmując jego policzek.
Justin z jękiem zacisnął powieki.
-Jesteś tego pewna, skarbie?
-Tak - zapewniłam.
Odczekując kilka sekund, na wypadek, gdybym zmieniła zdanie, uznał moją odpowiedź za ostateczną, ponownie łącząc nasze usta. Pocałunek z każdą chwilą robił się coraz gorętszy.
Odpinając jego pasek, zdjęłam go i rzuciłam na ziemię, myśląc tylko o tym, co mieliśmy zamiar zrobić.
Odpiąwszy zamek i guzik jego spodni, chciałam je ściągnąć, kiedy Justin chwycił moje dłonie i położył mi je nad głową. Przytrzymując je jedną ręką, drugą zsunął swoje jeansy, zostając w samych bokserkach.
Przygryzłam wargę, cicho jęcząc, gdy zaczął składać na mojej szyi milion pocałunków, wolną ręką zdejmując moje spodnie.
Siadając na mnie okrakiem, Justin na chwilę się odsunął, żeby na mnie spojrzeć, jednocześnie powoli ściągając moje majtki, a już po chwili moja kobiecość była widoczna dla jego pełnych pożądania oczu.
Oblizując usta, chłopak jęknął, bo sama myśl o tym, że leżałam pod nim naga, przenosiła go na zupełnie nowy poziom.

Chwilę później wślizgnął rękę pod moje plecy i odpiął mój stanik, po czym rzucił go gdzieś na bok, jednocześnie pożerając mnie wzrokiem.
-Pokochasz to, kochanie - mruknął mi do ucha, po czym przeniósł swoje usta na moją lewą pierś.
Gwałtownie wciągnęłam powietrze, wyginając plecy w łuk. Jęknęłam, mocno zaciskając powieki, czując coś niesamowitego.
-Justin... - wymamrotałam.
Lekko ssąc mój sutek, uwolnił moje dłonie, żeby móc dostarczyć drugiej piersi tyle samo przyjemności.
Ciągnąc go za włosy, jęknęłam jeszcze głośniej, kiedy zjechał jedną ręką między moje nogi, gdzie bez ostrzeżenia wszedł we mnie jednym palcem. Zadrżałam.
-Spokojnie - szepnął z ustami wciąż przy mojej klatce piersiowej. - To nic, czego wcześniej nie robiliśmy.
I właśnie to zrobiłam. Uspokoiłam się i zaczęłam skupiać jedynie na ruchach Justina. Czułam ogarniającą mnie niesamowitą rozkosz.
Zataczając kciukiem kółka na mojej łechtaczce, chłopak coraz szybciej poruszał we mnie palcem.
-Justin... - zaczerpnęłam powietrza.
Jeszcze bardziej przyśpieszając, Justin kilkukrotnie musnął moje usta, wiedząc, co się zaraz stanie. Kilka sekund później doszłam, czując ciepło rozchodzące się w moim podbrzuszu.
Wyjmując ze mnie palec, wylizał do czysta wszystkie moje soki. Gdy skończył szeroko się uśmiechnął i mrugnął, na co się zarumieniłam, lekko przygryzając wargę.
Zdjąwszy swoje bokserki, Justin umiejscowił się między moimi nogami, przejeżdżając mi wzrokiem po twarzy.
-Gotowa? - szepnął. - Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz - powiedział, chcąc być pewnym mojej decyzji. Wiedziałam, że właśnie to powinnam zrobić.
Schyliłam się, żeby go pocałować.
-Chcę tego.
Kiwając głową, chłopak oblizał usta, po czym sięgnął po prezerwatywę leżącą na komodzie. Rozerwał paczuszkę, włożył ją na swojego penisa, po czym powoli we mnie wszedł.
Oboje gwałtownie zaczerpnęliśmy powietrza. Ja z bólu, a on z przyjemności.
-Jesteś taka piękna - powiedział, a nasze usta się o siebie otarły.
Zaciskając powieki, wbiłam mu paznokcie w plecy, chcąc jedynie, żeby przestało mnie to boleć.
-Przepraszam - wymamrotał Justin, delikatnie mnie całując. - Obiecuję, że to przejdzie. Spróbuj tylko nie myśleć o bólu...
Mruknęłam ciche 'okej', biorąc głębokie wdechy. Zacisnęłam zęby, gdy Justin poruszył biodrami, tym razem wchodząc we mnie jeszcze głębiej.
-Jesteś niesamowita, Kelsey - jęknął, powoli się ruszając, aż całkiem we mnie wszedł. - Kurwa - wychrypiał, kładąc mi głowę na ramieniu, chwilę później je całując.
-Justin... - wzięłam gwałtowny wdech. Ból zaczął ustępować, a jego miejsce zajęła ogromna rozkosz.
Na jego ustach pojawił się figlarny uśmieszek.
-Wiem, kochanie - pocałował mnie, poruszając biodrami w coraz szybszym tempie, nie powstrzymując się dłużej przed niczym.
-Jesteś taka ciasna - jęknął, oblizując usta. Lekko przygryzł moją wargę, ciągnąc ją w dół, po czym wślizgnął swój język do moich ust.
-Justin! - jęknęłam głośno, drapiąc go po plecach z przyjemności ogarniającej całe moje ciało.

-Właśnie tak, kochanie - powiedział niskim głosem. - Krzycz moje imię, skarbie...
Przyciągając jego głowę bliżej, zachłannie go pocałowałam, chcąc czerpać z tego jak najwięcej, jednocześnie poruszając biodrami, dopasowując się do jego rytmu.
-Kurwa, kochanie - jęknął, poruszając się we mnie bez zawahania. - Jesteś cudowna.
Wyginając plecy, oplotłam go nogami w pasie.
-Szybciej, Justin - wciągnęłam powietrze. - Szybciej - praktycznie błagałam, nie chcąc, żeby to się kiedykolwiek skończyło.
-Kurwa mać - jęknął głośno, ruszając się jeszcze szybciej, jednocześnie zjeżdżając ustami na moją pierś.
-Justin! - krzyknęłam, czując jak moje ściany się wokół niego zaciskają.
-Powiedz, że jesteś moja - wymamrotał mi do ucha, chwilę później je całując.
-Jestem twoja - szepnęłam. - I już zawsze będę.
Justin mnie pocałował, po czym oparł o siebie nasze czoła, nie przestając ruszać biodrami, aż wreszcie doszłam, szczytując w tym samym czasie co on.
 ~

Czas płynął, a nasze ciała splątywały się ze sobą. Starałam się zapamiętać każdy pocałunek, kiedy robił to delikatnie, nie chcąc mnie zranić. Lekko przejeżdżał palcami wzdłuż mojej nogi, ustami odnajdywał każdą część mojego ciała.

Siadając w odpowiedniej pozycji, Justin odsunął włosy, które spoczywały na moich ramionach i zaczął mnie całować, przejeżdżając wzdłuż mojej szyi i ramienia.

Przygryzłam wargę, odrzucając głowę w tył, kiedy zaczął całować i ssać moją szyję, lekko przejeżdżając po niej zębami i wykorzystując każdą okazję, którą miał, żebym czuła się wspaniale.

Robiąc o samo, zaczęłam przejeżdżać językiem po jego szyi. Przenosząc się na jego klatkę piersiową, zaczęłam całować każdą część jego ciała, kończąc przy pępku.

Biorąc moją twarz w swoje dłonie, przyciągnął mnie do siebie, mocno mnie całując, po czym zaczął całować mój nos i czoło. Lekko pocałował każdą z moich powiek, po czym powrócił do leżącej pozycji.

Biorąc głęboki oddech, mruknęłam lekko kiedy Justin położył się obok mnie, obejmując mnie ramieniem i przyciągając mnie do siebie. Pocałował mnie w czubek głowy.
- Kocham cię - szepnął.
- Ja ciebie też - pocałowałam go w klatkę piersiową i położyłam na niej swoją głowę.



________________________________

HM........
@DameBieber